11 marca 2018

Rozdział trzeci.

Niemal odruchowo znajdowałam wyrwy i szczeliny w murze, wspinając się na kilkumetrowe ogrodzenie otaczające miasto. Jerry wyciągnął opaloną dłoń w moim kierunku, a ja tylko zaśmiałam się i samodzielnie wdrapałam się na górę.
– Ten widok nigdy nie przestanie mnie zachwycać – szepnęłam, ale nie byłam pewna, czy Jerry usłyszał. W błękitnych wodach spokojnego jeziora odbijały się refleksy ciepłych promieni słonecznych, rozmywane przez delikatne fale. W oddali wiatr poruszał zielonymi koronami drzew, a spomiędzy nich co jakiś czas wyłaniał się ptak. Kanał łączący jezioro z oceanem przedzielał ogromny las na dwie części. W drewnianej łódce drzemał ubogi wędkarz, z kapeluszem nasuniętym na oczy. Ciekawe, ile ryb zdołało mu już umknąć? Po prawej stronie, w oddali, ciągnął się długi, kamienny most – jedyna droga z miasta. W jego połowie znajdowały się schody w dół, prowadzące na drewniany pomost. To właśnie tam cumowały zarówno ogromne jachty jak i skromne kutry.
– Wczoraj poznałam kolejnego z książąt. – Usiadłam na murze. Zamachałam nogami i odchyliłam głowę do tyłu, mrużąc oczy przed słońcem. Ptaki śpiewały, wesoło witając początki ciepłego lata.
– I jakie wrażenia? – Jerry kucnął obok mnie. Pozbierał kilka małych kamieni i rzucał je w wodę, próbując puszczać kaczki.
– Hm.... – mruknęłam cicho, wyciągając paczkę krakersów z kieszeni. – Wrażenia nijakie. Rzadko się odzywał, więc starałam się nie narzucać. – Wzruszyłam ramionami.
– Może się tak w ciebie zapatrzył, że mu słów zabrakło, w głowie już pisał poematy na temat twoich bujnych loków i rumianych policzków... – Zaśmiał się, a ja mu zawtórałam. – Myślałem, że na czas pobytu króla porzucisz przebieżki – zmienił temat.
– Na początku chciałam, ale kilka tygodni przerwy może zaważyć na kondycji. – Poczęstowałam przysmakiem Jerry'ego. – A wiesz, kondycja bardzo się przyda podczas wyprawy na smoki.
Jerry zaczął kaszleć, zakrztuszając się ciastkiem. Poklepałam go po plecach, a gdy mu przeszło, spojrzał na mnie, wybałuszając błękitne oczy.
– Żartujesz. Powiedz, że żartujesz – poprosił zachrypniętym głosem. – Smoki, tutaj? Jesteś niewyszkolona, nie miałaś jeszcze żadnych ćwiczeń z jakąkolwiek bronią, nie mówiąc już o ćwiczeniach w terenie. – Z każdą sekundą mówił coraz szybciej i głośniej. – W takich zadaniach przede wszystkim liczy się doświadczenie, Kath, a nie łut szczęścia i kondycja, do tego trzeba przygotowywać się miesiącami, a pewnie nie mamy tyle czasu, żeby odpowiednio cię wytrenować, nie mówiąc już o dopasowaniu miecza i...
– Oddychaj, Jerry, powietrze jest bardzo ważne dla twojego organizmu.
– Ale, Kath...
– Jeszcze nie rozmawiałam z ojcem – przerwałam mu cicho. Spodziewałam się takiej reakcji.
Odetchnął głęboko.
– Kurczę blaszka, Kath, chcesz mnie zabić czy jak? Byłem pewien, że król już się zgodził.
Podniosłam wzrok. W oddali wędkarz ocknął się i zaczął usilną walkę ze swoją zdobyczą, próbując wyciągnąć ją z wody. Po chwili zrezygnowany opadł na ławeczkę. Zamiast na rybę, patrzył na  swoją zerwaną wędkę.
– Skąd w Landarku smoki? – W jego oczach pojawił się blask podekscytowania. – I kto ci to powiedział?
– Król Senna pytał, czy ojciec da mu pozwolenie na wyprawę w lasy Landarku. I czy ktoś ze straży będzie mógł towarzyszyć jego ludziom, że pokazać dobrą drogę.
– Może ja mógłbym pójść? – zapytał, znów podnosząc głos.
– Wątpię, żeby tata cię puścił. Jesteś potrzebny w mieście, w razie gdyby coś się stało. Nie pozbawi ludzi wyszkolonych wojowników, żeby ukradli łupy jaszczurom.
Skinął w zamyśleniu głową i sięgnął po kolejnego krakera. Między krzaczastymi brwiami pojawiła się pionowa zmarszczka. Aha, próbował coś wykombinować.
– Byłem wczoraj u mamy – napomknął Jerry po kilku minutach ciszy, zwieszając głowę. Zaczął skubać nerwowo skórki przy paznokciach, już i tak mocno poranionych.
– Jak było? – zapytałam niepewnie, mimo że wiedziałam, co usłyszę.
– Tak samo. Wszędzie leżały roztrzaskane butelki, nie wiem, jak ona może tam swobodnie chodzić. – Przełknął ślinę, wpatrzony w swoje czarne, elastyczne spodnie. – Chyba nawet nie zorientowała się, że byłem. Spała na kanapie, pewnie pijana. Otworzyłem okna, żeby przewietrzyć, zrobiłem zakupy. Zostawiłem trochę monet i liścik. – Wzruszył ramionami, nadal nie podnosząc wzroku. – Mam tylko nadzieję, że nie wyda wszystkiego na wino i piwo.
Wyciągnęłam do niego ręce i mocno go przytuliłam. Zaciągnęłam się specyficznym zapachem pasty do polerowania broni i ułożyłam wygodnie brodę na jego ramieniu. Chciałabym mu jakoś pomóc. Już i tak podrzucałam jego mamie coś do jedzenia, gdy tylko miałam możliwość, o czym Jerry nie wiedział. Nienawidził litości i próbował sam zadbać o siebie i matkę.
– Jerry, jeśli chcesz, mogę porozmawiać z ojcem, żebyś wrócił na jakiś czas do domu. Chociaż na tyle, żeby spróbować to wszystko poskładać do kupy – szepnęłam, gdy wtulił twarz w moją szyję. Wplotłam palce w jego gęste włosy i delikatne podrapałam skórę głowy.
– Nie możemy się tak obściskiwać publicznie. Chcesz, żeby po Landarku poniosły się plotki o romansie księżniczki i dowódcy męskiej straży? – zapytał, zamiast odpowiedzieć na pytanie.
– Prędzej czy później pojawią się takie plotki. Zaczęliśmy spędzać razem dużo czasu na oczach ludzi. – Pogłaskałam go pocieszająco po plecach i odsunęłam się, żeby spojrzeć mu w twarz. Piegi zdążyły już ściemnieć od słońca i pojawiło się także kilka nowych na czole i brodzie.
Dotarło do nas bicie dzwona z kaplicy. Wybiła dwunasta.
– Muszę się zbierać – mruknął Jerry, przeczesując jasne włosy. Skinęłam głową, wiedząc, że ja też powinnam już wracać do zamku.
Bez żadnych problemów zeszliśmy z muru. Pożegnaliśmy się, ale jakoś nie mogłam odejść. Radość na myśl, że pójdę na wyprawę, ulotniła się, gdy patrzyłam na mojego najlepszego przyjaciela, który wracał do pracy ze spuszczoną głową i przygarbionymi plecami. Czy życie nie mogłoby być chociaż trochę łatwiejsze?

***

Ojca nie było w jego komnacie. Zapewne uczestniczył w kolejnym zebraniu w sali tronowej. Wróciłam do siebie i usiadłam w wygodnym, miękkim łóżku z metalową ramą. Sięgnęłam po swój pamiętnik ukryty pod poduszką, jednak zamiast notesu natrafiłam na złożoną kartkę.
Pergamin był jednym z droższych. Treść została wypisana czerwonym atramentem, a list pachniał różami. Serce zaczęło bić mi szybciej, a ręce delikatnie drżały. Pismo nie było mi znane. Z nadzieją, że to Nadia zostawiła wiadomość, rozłożyłam kartkę.

Droga Katherine!
Piszę do Ciebie, żeby okazać Ci trochę wsparcia. Wiem, że życie księżniczki może być ciężkie, szczególnie kiedy w Twoim otoczeniu są sami mężczyźni. Nawet Twój najlepszy przyjaciel jest płci męskiej! Nie myślałaś kiedyś o znalezieniu koleżanki? Rozejrzyj się. 
Nie znamy się, nie będę tego ukrywać, więc nie próbuj zastanawiać się, kim jestem. Chociaż powinno być zupełnie inaczej. Jestem kimś, kto w Twoim życiu mógł odegrać istotną rolę. Jeśli jesteś dość inteligenta, domyślisz się. Niestety Twój ojciec postanowił inaczej. Oczywiście proszę Cię o dyskrecję i nieinformowanie go o tym liście. Zrobisz to, co uważasz za słuszne. 
Niedługo kończysz osiemnaście lat, o ile pamięć mnie nie myli. Mam rację? Staniesz się dorosłą kobietą, która może sama o sobie decydować, tym bardziej, że masz wysokie ambicje i aspiracje. Nie zmarnuj tego. I sama określ, czy chcesz dowiedzieć się więcej na mój temat. Jeśli tak, ufam, że odnajdziesz do mnie drogę. Mogę być bliżej, niż myślisz. 
Uważaj, komu ufasz.
Szczęścia,
K.M.

Przeczytałam list jeszcze raz. Czy to możliwe, by ktoś obcy dostał się do mojej komnaty? Ale... Nie, to nie było możliwe. Przy wejściu co najmniej dwóch strażników pilnowało pokoju. Oczywiście oficjalnie patrolowali korytarz (po tym, gdy w wieku szesnastu lat pokłóciłam się z ojcem o to, że nie jestem dzieckiem i nie potrzebuję ochrony).
Pokręciłam głową i pod wpływem impulsu wrzuciłam list do kominka. Wygłodniałe płomienie w mgnieniu oka pochwyciły list, który najpierw sczerniał, a potem przeistoczył się w popiół. Wpatrywałam się w trzaskający ogień i zastanawiałam się, co robić. Pokręciłam przecząco głową i wytarłam spocone dłonie o spodnie. Powinnam porozmawiać z Jerrym.
Ruszyłam w stronę drzwi, jednak od razu zawróciłam, przypominając sobie, że Jerry pełni wartę przy głównej bramie. Oprócz niego tylko ojcu ufałam na tyle, by powiedzieć mu o tajemniczej wiadomości, jednak bałam się, że tą rozmową zamknę sobie furtkę do poznania tajemniczego K.M.

***

Spieszyłam do Nadii. Szłam szybko i wciąż rozmyślałam, w jakim celu ktoś podrzucił mi list. Nie zawarł tam żadnej ważnej informacji, jednak dał do zrozumienia, że w jakiś sposób mnie zna. Ale... tak naprawdę mógł to być każdy, nawet mieszkańcy Landarku wiedzieli o tym, że moja mama nie żyła i wokół mnie byli tylko mężczyźni, że przyjaźniłam się z Jerrym i że chciałam wstąpić do żeńskiej straży. 
Nagle na kogoś wpadłam. Odbiłam się od szerokiej piersi i tylko moja szybka reakcja uchroniła mnie od upadku.
– Gdzie tak pędzisz?
Podniosłam wzrok i natknęłam się na szmaragdowe oczy Larysa. Zbieg okoliczności, że wiadomość pojawiła się w mojej komnacie tuż po tym, jak przybył do Landarku? W głowie zapaliła mi się ostrzegawcza, pomarańczowa lampka. Trzeba na niego uważać.
– A wiesz, tu i tam – odparłam wymijająco. Blask pochodni rzucał na jego twarz cienie, ukazując wysokie kości policzkowe.
– Może będę mógł ci towarzyszyć? – zapytał i uśmiechnął się, unosząc w górę tylko jeden kącik ust.
– Em... A może wybierzemy się jutro na spacer do ogrodu? – Oblizałam spierzchnięte wargi. – Muszę coś załatwić.
 Nagle zachowanie Lasysa zaczęło wydawać mi się podejrzane. Może specjalnie chciał mnie czymś zająć?
– Wszystko w porządku? – Pochylił głowę w moją stronę i dokładnie zlustrował twarz. Pod jego spojrzeniem poczułam, że na policzkach pojawiają mi się delikatne rumieńce. – Wyglądasz na zdenerwowaną.
– W jak najlepszym. Do zobaczenia jutro. – Uśmiechnęłam się i chciałam go wyminąć, jednak Larys złapał mnie za ramię. Delikatnie, ale stanowczo.
Przełknęłam ślinę, gdy zbliżył usta do mojego ucha.
– Jeśli kiedyś przyjdzie ci ochota na rozmowę, jestem do twoich usług. Jesteśmy sojusznikami, powinniśmy sobie ufać – wyszeptał. Włoski na karku stanęły mi dęba. Nie wiedziałam, czy to na skutek jego słów czy dlatego, ze jego oddech łaskotał mnie w szyję.
– Oczywiście, że powinniśmy sobie ufać – odparłam i strząsnęłam z siebie jego dłoń. – Jednak na każde zaufanie trzeba sobie zasłużyć.
Odeszłam, na drżących nogach, zwalczając chęć odwrócenia się i zobaczenia jego miny. Nagle straciłam ochotę na rozmowę z Nadią i zamiast do niej, skierowałam się komnaty Antoniego.

***

Po kilku godzinach zabawy, biegania i skakania zmęczona osunęłam się w gorącą wodę. Próbowałam rozmasować sobie spięte mięśnie, ale za nic nie chciały się rozluźnić. Westchnęłam ciężko. Po kilkunastu minutach relaksu stwierdziłam, że nie miało to sensu. 
Myśli wciąż biegły w stronę tajemniczego listu, wprawy na smoki lub Larysa. Żołądek ściskał się wciąż nieprzyjemnie z nerwów i z głodu, gdyż nie byłam w stanie nic przełknąć podczas kolacji. Szybko się wytarłam i orzeźwiona weszłam do swojej komnaty, mając nadzieję, że sen ukoi moje nerwy.
W pomieszczeniu uderzył we mnie zapach róż. Rozejrzałam się, przyzwyczajona do tego, że Nadia co jakiś czas przynosiła kwiaty, żeby odświeżyć pokój, jednak nigdzie ich nie zauważyłam. Podeszłam do toaletki i spojrzałam w lustro. Pod złotymi, bardzo rzadko spotykanymi oczami miałam cienie. Naprawdę potrzebowałam snu. Sięgnęłam po jedną ze szczotek, a wtedy serce mi zamarło.
A potem zaczęło szaleńczy bieg, niczym ptak, który chce wyrwać się z piersi i wylecieć na wolność. Między pudełkami, szklanymi buteleczkami i grzebieniami, jak gdyby nigdy nic, leżała różowa, niepodpisana koperta. 

Cześć wszystkim! Na samym początku chciałam podziękować wszystkim, którzy czytają moje wypociny, a szczególnie tym, którzy je komentują. :) Mam nadzieję, że zostaniecie ze mą do końca tej historii. ;) Chciałam też ogromnie przeprosić za tak długą przerwę, ale niestety zepsuło mi się wejście do ładowarki w laptopie i nie miałam jak pisać. Od teraz rozdziały co dwa tygodnie, w niedzielę. Pozdrawiam! 







5 komentarzy:

  1. Faktycznie długo Cię tu nie było. Najważniejsze, że wróciłaś i jest rozdział ☺
    Ogólnie to ciekawi mnie relacja księżniczki z Jerrym. Czy oni aby na pewno są tylko przyjaciółmi? Mam dziwne przeczucie, że z tej relacji coś będzie...
    Dziwny ten list, który pojawił się w komnacie. Podejrzana sprawa, bo nie każdy może sobie wejść do komnat księżniczki. Jeszcze te dziwne inicjały. Strasznie mnie to głowi.
    Co do Larysa to on zawsze pojawia się tam gdzie to nie trzeba. Teraz jeszcze w dodatku zachowuje się strasznie podejrzanie!
    Czekam na następny rozdział. Może będzie dłuższy? Cieszy mnie że zamierzasz dodawać regularnie. Zobaczymy jak rozwinie się sytuacja z polowaniem na smoki i tajemniczym listem 🙂
    N

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej ;) Świetny rozdział! Jeśli chcesz, zajrzyj do nas, też próbujemy swoich sił w pisaniu! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam na twojego bloga dzisiaj i jednym tchem pochłonęłam wszystkie rozdziały. Strasznie wciągnęło mnie twoje opowiadanie. Raczej średnio przepadam za fantastyką, choć bardzo podziwiam jej twórców, właśnie za tworzenie niesamowitych światów, a twój niewątpliwie taki jest. Ta historia ma swój niepowtarzalny klimat, który budujesz za pomocą doskonale wkomponowanych opisów.
    Przechodząc jednak do samego rozdziału, to powie szczerze, że średnio podoba mi się pomysł wyprawy na smoki. Nie wiem dlaczego, ale ten cały król Senna wydaje mi się podejrzany. A jego syn nie jest lepszy. Do tego jeszcze ten tajemniczy liścik.Kto może być jego autorem? Mam pewną teorię, ale na razie jej nie zdradzę. Czuję, że Katherine może przez przypadek wpakować się w jakieś kłopoty, z których bardzo trudno będzie się jej wyplątać.
    Lubię Jerrego. To dobry człowiek i wspaniały przyjaciel. Dobrze, że księżniczka może na niego liczyć. Takie wsparcie jest bardzo ważne.
    To tyle ode mnie. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. A więc wszystkie dotychczasowe rozdziały za mną. Widzę, że już powoli zaczyna się rozkręcać. Tajemnicze listy, rozumiem, rozpoczynają akcję jako taką. No i mamy jeszcze tę wyprawę na smoki.
    W tym rozdziale moją uwagę zwróciła szczególnie postać Jerry'ego. Kolejny miły, pogodny mężczyzna, podobnie jak ojciec Katherine. Postacie nauczycieli i mentorów zwykle kojarzą mi się z silnymi charakterami, przynajmniej nie tak przychylnymi. Póki co rysujesz inne postaci, niż bym się spodziewała. Chyba mnie to cieszy ;)
    Jestem ciekawa, o co chodzi z tymi listami. Pewnie w najbliższym czasie się dowiem. Albo nie.
    Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do siebie ;)
    https://gra-swiatow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. "Niemal odruchowo znajdowałam wyrwy i szczeliny w murze, wspinając się na kilkumetrowy mur " - dość rażące powtórzenie słowa "mur". ;)

    Bardzo podoba mi się relacja Kath i Jerrego. Jest taka niewinna, ale szczera. Zastanawia mnie natomiast Larys. Czy to przypadek, czy koleś coś knuje? Sprawia podejrzane wrażenie, choć może to zbieg okoliczności, że spotkał zatrwożoną księżniczkę i zastanawiał się, co jej jest. A może po prostu chce ją wyrwać, by zawrzeć polityczne małżeństwo?! Ciekawe, czy ma coś wspólnego z listami, czy nie.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz niesamowicie motywuje!